menu 1

niedziela, 23 sierpnia 2015

MotoBalkany 2015 cz.1

 

Dzień 1 (30.05.2015)   -   ok. 650 km

 

Dzień pierwszy, motowyprawę Bałkany 2015 czas zacząć. Dziś w planach mamy dojechać do miejscowości Bańska Bystrzyca (Banská Bystrica) w Słowacji.


 

Podróż jak zwykle pierwszego dnia do najciekawszych nie należy, bo cóż niby ciekawego może być w szybkiej przelotówce autostradami.



Po drodze spotyka nasz deszcz, nie deszcz to za mało powiedziane, dopada nas ulewa, czyżby powtórka z zeszłego roku? Ojjjjjj oby nie zeszły rok dał nam "popalić" w tym roku musi być lepiej.



Przekraczamy granicę ze Słowacją w miejscowości Korbielów i jak zawsze kiedy przekraczamy ją w tym miejscu pada ;)




Docieramy o przyzwoitej porze w miejsce zakwaterowania, motorki zaparkowane w garażu a mamy degustujemy słowackie piwko.



Dzień 2 (31.05.2015)   -   ok. 480 km



Po obfitym słowackim śniadaniu wyruszamy przez Węgry, w kierunku Serbii.




Po drodze mijamy granicę Słowacko-Węgierską.





Spotykamy na jednej ze stacji benzynowych sympatyczną parę Węgrów, z którymi dłuższą chwilę się zagadujemy.


Üdvözlettel :)


W końcu docieramy do granicy Węgiersko - Serbskiej.






Cel na dzisiaj to stolica okręgu Wojwodina czyli położona nad Dunajem miejscowość Nowy Sad (Novi Sad, Нови Сад) w północnej Serbii.




Centrum miejscowości nie wyróżnia się niczym specjalnym, główne ulice tętnią życiem, pełno sklepików, lodziarni, kawiarni i ludzi. 


Bulwar nad rzeką Dunaj (Река Дунај) z widokiem na twierdzę Petrovaradin



Wieczorem,  na balkonie z widokiem na zabudowę centrum Nowego Sadu testujemy miejscowe trunki. (W ramach ciekawostki: musieliśmy mocno negocjować w sklepie, aby pan sprzedał nam piwo w butelce. Bo jak się okazuje nie ma tu czegoś takiego jak kaucja za butelkę. Po prostu, aby nabyć piwo w butelce trzeba przynieść ze sobą pustą, ponieważ sprzedawca musi rozliczyć się z każdej butelki - i to jest ochrona środowiska, nie jak u nas coraz rzadziej w sprzedaży są napoje w zwrotnych butelkach).




Dzień 3 (01.06.2015)   -   ok. 350 km 

Na dzisiaj naszym celem jest miejscowość Kopaonik (Копаоник) na granicy z Kosowem.

Droga na początku dość monotonna, no i płaska, ale z upływem czasu i kilometrów staje się coraz bardziej kręta a tym samym ciekawsza.



Jak zawsze zbaczamy z głównej trasy i jedziemy przez mniejsze miejscowości. Po drodze mijamy niezliczoną ilość starych samochodów - u nas już raczej niespotykanych.




W końcu trafiamy na trasę prowadzącą do Parku Narodowego Kopaonik zawdzięczającego swą nazwę masywowi górskiemu Kopaonik mieszczącego się na granicy Kosowa i Serbii.





Park Narodowy Kopaonik (Народови парк Копаоник)



Po drodze mijamy całe mnóstwo ostrzelanych znaków.



Widok na Kosowo


Często po drodze można tutaj jeszcze spotkać takie pojazdy.


A wieczorem standardowo serbskie jedzenie Ćevapčići i piwko Jelen.

Podsumowując: Serbia wbrew panującym opiniom to bardzo cywilizowany kraj. Jedno co uderza to brak dbania o porządek na ulicach i drogach. Śmieci można spotkać wszędzie i czymś powszechnym jest rzucanie ich po prostu pod nogi. Sporo tu też starych "rozklekotanych" samochodów mających sporo ponad 10 lat. Poza tym jest tu bardzo bezpiecznie, ludzie są uprzejmi i mili. 

Dzień 4,5 (02-03.06.2015)   -   ok. 350 km 

Dzisiaj ruszamy w kierunku nieznanej nam jeszcze Macedonii. Spodziewamy się większej "dziczy" niż w Serbii. Ale prawda jest inna - tutaj nawet samochody bardziej wiekowo tak jak u nas. Może faktycznie jeśli chodzi o jazdę po drogach to Macedończycy zachowują się troszkę mniej cywilizowanie, ale podsumowując nie jest znowu tak najgorzej.



W dość dobrym czasie docieramy do naszego miejsca noclegowego na obrzeżach miasta i po krótkim odpoczynku wybieramy się jeszcze na wieczorne zwiedzanie położonej nad rzeką Wardar stolicy Macedonii - Skopje.



Już pierwszego dnia jedno co nas w tym mieście zadziwia to mnogość różnego rodzaju pomników, posągów i fontann wznoszonych w większości w ramach projektu "Skopje 2014"  - w żadnej europejskiej stolicy nie widzieliśmy nigdy tylu różnych pomników. Są dosłownie wszędzie, w samym centrum, przy bocznych mało uczęszczanych uliczkach, na rondach.



Autobusy jeżdżące po mieście przypominają nam naszą weekendową wycieczkę do Londynu.


 

No i poniżej dalsza fotograficzna dokumentacja mnogości różnych pomników.






Na obiad wybieramy się poza miejski zgiełk do znalezionej prędzej w sieci i polecanej przez internautów restauracji Makedonska Kuka (МАКЕДОНСКА КУЌА) i nie zawiedliśmy się więc również polecamy.

Na obiad Turli Tava (Турли тава) a na deser piwo Skopsko (Скопско) - POLECAMY :)






Po przekroczeniu starego kamiennego mostu nad rzeką Wardar i przejściu ok 100m naszym oczom ukazał się tutejszy nadaj dobrze funkcjonujący Stary Bazar (Stara Čaršija) będący do dziś centrum handlu. Na targu jest wiele sklepów jubilerskich z wyrobami ze srebra, złota oraz kamieni szlachetnych, sklepów z tkanymi dywanami i różnymi pięknymi materiałami, małych kawiarenek i restauracji oraz oczywiście sklepików z pamiątkami dla turystów.









pomnik i muzeum Matki Teresy

i kolejna dawka pomników...


Skopje zapamiętamy bezsprzecznie jako "miasto pomników".


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz