Białystok (30-31.05.2013) ok. 900 km
Hmmmmmmm, co tu robić w weekend. Może by tak gdzieś pojechać? Chwila myślenia, rezerwacja hotelu i jedziemy do Białegostoku. Pierwszy dzień dojazd, drugi dzień powrót. I to by było na tyle, w sumie nie ma co więcej pisać i relacjonować, bo chodziło tylko o to żeby się przejechać. A sam Białystok do najciekawszych miejsc nie należy, no ale ma jeden plus - odległość jaka nas od niego dzieli ;)
Mały postój w Pasłęku - z sentymentu, spędziliśmy tu trochę czasu więc odwiedziliśmy "stare śmieci", no i stacja na której zawsze sprawdzamy ciśnienie w kołach i mamy tu zawsze punkt zbiorczy przy wypadach we wschodnie rejony Polski. A no i trzeba pamiętać o jeszcze jednej rzeczy - pasłęckie lody, którymi zajadamy się zawsze będąc w tych rejonach, zakupić je można w przekazywanej z pokolenia na pokolenie lodziarni na starym mieście kolo kościoła - zdecydowanie najlepsze lody jakie jedliśmy w Polsce.
W porze obiadowej zajeżdżamy do Biskupca - również z sentymentu. Tutaj też spędziliśmy dłuższą chwilę i jadaliśmy w restauracji "Na Rynku" - więc wracamy sprawdzić czy nic się nie zmieniło.
Wieczorem meldujemy się w hotelu, idziemy na mały spacer po okolicy, a z samego rana po śniadaniu wyruszamy spokojnym tempem w stronę domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz